Francis Huber, niewidomy badacz pszczół (1750-1832). Szkic biograficzny z 1875 roku.

Nie ma bardziej uderzającego komentarza na temat zakresu pracy Hubera niż ten, który można uzyskać analizując prace jego następców. Niemiecki pszczelarz Dzierzon rozwikłał tajemnicę matek składających jaja trutni – tajemnicę w pełni rozpoznaną i jasno określoną przez Hubera. Wiele faktów zostało dodanych do tych odkrytych przez Hubera, dokonano też kilku poprawek w jego wypowiedziach, ale niewielu przyrodnikom udało się pozostawić po sobie dzieło tak pełne i dokładne jak jego. Wszystko, co zostało zrobione w tym dziale od jego czasów – w sumie nie dorównuje pracy wykonanej przez niego – jest jedynie budową na jego fundamencie.

Biogram Hubera w angielskiej wikipedii, jako jeden z odnośników, wskazywał artykuł z jego szkicem biograficznym, napisanym w 1875 roku. Kilka drobnych korekt tłumaczenia maszynowego i można zagłębić się w tej pasjonującej lekturze…

Uwieńczeniem dalszych poszukiwań, było angielskie tłumaczenie dzieła Hubera „Nowe obserwacje dotyczące historii naturalnej pszczół”, dostępne w zasobach projektu Gutenberg, które nawet w niedoskonałym automatycznym przekładzie na polski, dostarcza jedynych w swoim rodzaju, kilku godzin czytelniczej przygody.

FRANCIS HUBER.

(Niewidomy przyrodnik, sławny ze swoich odkryć związanych z pszczołami).

SZKIC O ŻYCIU FRANCISA HUBERA.

Przez panią S. B. HERRICK.

FRANCIS HUBER urodził się w Genewie, 2 lipca 1750 roku. Jego ojciec, Jan Huber, był człowiekiem o wielu i różnorodnych talentach; uważano go za jednego z najmądrzejszych ludzi tamtych czasów, był też znakomitym muzykiem, poetą, malarzem i rzeźbiarzem. Sztukę wycinania pejzaży i sylwetek z papieru można niemal nazwać jego dziełem. Osiągnął taką biegłość w wykonywaniu podobizn w ten sposób, że trzymając ręce z tyłu, wyrywał z kartki prawidłowy profil Woltera. Ciekawe połączenie talentu i kaprysu, które charakteryzowało większość jego prac, dobrze ilustruje jedna z jego prób: przy pewnej okazji wykonał profil Voltaire’a, pozwalając swojej kotce na odgryzanie fragmentów plastra sera, które kolejno jej podsuwał! Oprócz lżejszych darów towarzyskich i artystycznych, posiadał on żywe zdolności obserwacyjne jako przyrodnik i znaczną łatwość w posługiwaniu się piórem, jak pokazuje jego „Observations sur le Vol des Oiseaux de Proie”, Genewa, 1774.

Jan Huber przekazał swemu synowi większość swoich upodobań, bez owego roztrzepania i kaprysu, które tak fatalnie wpłynęły na jego własną karierę. Chłopiec od wczesnego dzieciństwa uczęszczał na wykłady w kolegium genewskim. Biblioteka, gabinet i obserwacje ojca wcześnie rozbudziły w nim gorącą miłość do nauk przyrodniczych; zaczął inteligentnie obserwować naturę w wieku, w którym inne dzieci wydają się ledwie świadome jej istnienia. Zanim skończył piętnaście lat, ukończył kurs fizyki u De Saussure’a i zapoznał się z chemicznymi manipulacjami w laboratorium krewnego, który był upartym alchemikiem.

Intensywność edukacji , wraz z nawykiem czytania do późna w nocy, przy słabym świetle lampy, a nawet przy świetle księżyca, poważnie nadszarpnęły jego zdrowie. W wieku piętnastu lat stwierdził, że jest nie tylko zupełnie pozbawiony sił, ale grozi mu ślepota. Jego ojciec, zaalarmowany, zabrał go do Paryża, aby skonsultować się ze sławnym Tronchinem, który polecił mu wyjazd do kraju. W wiosce Stani, niedaleko Paryża, prowadził życie zwykłego chłopa, chodząc za pługiem i zajmując się innymi pracami gospodarskimi. Ten reżim okazał się skuteczny i powrócił do miasta w pełni sił i zdrowia.

Okulista Wenzel, po zbadaniu jego oczu, orzekł, że choroba jest nieuleczalna. Jedno oko było dotknięte gutta serena, czyli amaurosis, tą samą chorobą, która spowodowała ślepotę poety Miltona, o której mówi on:

„So thick a drop serene hath quenched their orbs”.

Ślepota drugiego była spowodowana przez kataraktę, chorobę, w naszych czasach, często skutecznie leczoną. Okulistyka była wtedy daleka od doskonałości, którą od tego czasu osiągnęła, a operacja była uważana za zbyt niebezpieczną, by ją ryzykować.

Szczęśliwie, zanim zamknęły się nad nim ciemności, zobaczył i pokochał Marie-Aimée Lullin, córkę jednego z syndyków Republiki Szwajcarskiej. Dziecięca miłość, która zrodziła się w szkole tańca między chłopcem a dziewczyną, z biegiem lat przerodziła się w głębokie i życiowe oddanie. Pomimo gorzkiego sprzeciwu ojca, który był wręcz prześladowaniem, Marie Lullin odmówiła porzucenia swego kochanka; ale Huber był pełen obaw, że jego rosnące zniedołężnienie może ją zrazić. Pod wpływem tego strachu z trudem przyznawał się do postępu choroby. Dopóki mógł dostrzec światło, mówił i zachowywał się tak, jakby widział. Tak ukształtowany nawyk wyrażania się odcisnął piętno na jego przyszłym stylu. Nie można czytać graficznych opisów jego eksperymentów, podanych przez niego samego, i nie zauważyć częstego powtarzania takich wyrażeń, jak „często widziałem”, „miałem satysfakcję widzieć”, a nawet, czasami, „widziałem na własne oczy”. Jest głęboki patos w tej pozornej nieświadomości jego nieszczęścia, gdy w ten sposób śledzimy je do jego źródła.

Obawy te okazały się jednak bezpodstawne, gdyż Marie Lullin, gdy tylko osiągnęła pełnoletność, wyszła za niego. Przez czterdzieści lat ich małżeńskiego życia, jej czułość i oddanie dla męża były niezmienne. Była jego lektorką, sekretarką, obserwatorką; na starość powiedział o niej: „Dopóki żyła, nie odczuwałem nieszczęścia, że jestem niewidomy”.

Oprócz żony, Huber miał wybitne szczęście w swoim asystencie, Franciszku Burneusie. Ten człowiek wszedł do rodziny w charakterze sługi, a jego pan wkrótce odkrył, że jest „urodzony z talentami obserwatora…. Niemożliwe jest” – mówi znowu Huber – „by wyrobić sobie słuszne pojęcie o cierpliwości i umiejętności, z jaką Burneus przeprowadził eksperymenty, które zaraz opiszę…., boleść i zmęczenie miał za nic w porównaniu z wielkim pragnieniem, jakie odczuwał, by poznać wyniki. Jeśli więc w naszych odkryciach jest jakaś zasługa, muszę dzielić z nim ten zaszczyt; i mam wielką satysfakcję, oddając mu ten akt publicznej sprawiedliwości.”

Huber ćwiczył Burneusa w sztuce obserwacji; porównując jego wyniki z wynikami innych badaczy. Kierował nim przez tysiąc pytań, zręcznie połączonych, aż do pełnego zadowolenia z jego wierności i dokładności. Przy pierwszym wydaniu książki, która była zapisem ich wspólnej pracy, przyrodnicy europejscy patrzyli niechętnie na cudowne odkrycia dotyczące gospodarki pszczelej dokonane przez niewidomego człowieka wspomaganego przez chłopa; ale w miarę jak wiedza na ten temat rosła, uprzedzenia topniały i nie ma prawie żadnego faktu odnotowanego przez Hubera, którego późniejsze badania nie potwierdziłyby ponownie.

Cudowna aktywność umysłu, która dla wielu ludzi byłaby tylko udręką, dla Hubera była źródłem najgłębszej rozkoszy. Jego zamiłowanie do muzyki i biegłość w tej sztuce uprzyjemniały mu wiele godzin i dodawały wiele do jego towarzyskich uciech. Uczynił się mistrzem kontrapunktu i był w stanie, z dyktanda basu kompozycji muzycznej, ułożyć harmonię. Cały utwór lub piosenka były mu dyktowane w ten sposób, fraza po frazie, a pojedyncze powtórzenie było wystarczające.

Wynalazł na swój własny użytek maszynę drukarską, za pomocą której mógł korespondować z nieobecnymi przyjaciółmi; a dzięki innemu swojemu wynalazkowi mógł oddawać się zamiłowaniu do spacerów na świeżym powietrzu. Spowodował on, że wzdłuż granic wszystkich wiejskich ścieżek wokół jego domu rozciągnięto sznurki z węzłami; za pomocą sznurka mógł się prowadzić, a węzły informowały go, do jakiego punktu dotarł.

Uspokojony przez każde urządzenie, na które dzięki pomysłowości i obfitym środkom mógł sobie pozwolić, otoczony najczulszym uczuciem i najgorętszą sympatią w swoich dążeniach, jego zaciemnione życie było pełne słodkich rekompensat. Ale to raczej w nim samym, niż w okolicznościach jego życia, znajdujemy źródła jego spokojnego szczęścia. Do późnego wieku zachował najczulsze przywiązanie do swoich przyjaciół; do końca wykazywał nietkniętą świeżość zachwytu nad naturą, chłopięcą szczerość i bezpośredniość, szlachetny entuzjazm, łatwość kontaktów z młodzieżą i jej zainteresowaniami, które tak powszechnie charakteryzują ludzi nauki i które stanowią jeden z najbardziej bezspornych argumentów na rzecz nobilitującego wpływu takich zajęć.

„Kiedy ktoś mówił do niego na tematy, które interesowały jego głowę lub serce”, mówi De Candolle, „jego szlachetna postać stawała się uderzająco ożywiona, a żywiołowość jego oblicza zdawała się, za sprawą tajemniczej magii, ożywiać nawet jego oczy, które tak długo były skazane na ciemność. Dźwięk jego głosu miał zawsze coś uroczystego. 'Teraz rozumiem’, powiedział do mnie pewnego dnia człowiek dowcipny, który właśnie widział go po raz pierwszy – 'rozumiem, jak młodzi ludzie chętnie przyznają niewidomym reputację nadprzyrodzonego natchnienia'”.

Huber zachował swoje zdolności do końca. Napisał do jednego ze swoich przyjaciół 20 grudnia 1832 roku, a dwa dni później zapadł w spoczynek, bez bólu, w ramionach swojej córki, Madame de Molin, w osiemdziesiątym drugim roku życia.

Dzieło, które po sobie pozostawił, jest zadziwiające w swej dokładności i pełni. Fakty, które wymykały się obserwatorom od czasów Aristomachusa z Soli aż do czasów Bonneta, poddały się cierpliwości, taktowi i pomysłowości Hubera. Trudno zdecydować, co jest w nim najbardziej godne podziwu – jego życiowe oddanie jednemu celowi; cierpliwość i ostrożność, z jaką kwestionował i krzyżował pytania natury poprzez eksperymenty; czy też jasność i obrazowość jego opisów pracy. Ta ostatnia cecha, prawdopodobnie, była bezpośrednim wynikiem jego niedostatku. Konieczne było dla niego, aby z bezładnych odpowiedzi i uwag jego obserwatorów, stworzyć doskonałą, okrągłą koncepcję umysłową faktów samych w sobie i w ich relacjach. To doskonałe zrozumienie w dużej mierze zapewnia jasny styl; niejasność stylu jest znacznie częściej wynikiem pomieszania idei niż zwykłej niezręczności w użyciu słów.

Praca Hubera została po raz pierwszy odnotowana w formie serii listów skierowanych do M. Bonneta, a zatytułowanych „Nouvelles Observations sur les Abeilles”, 1792. Następnie, w późniejszych wydaniach, kilka prac na temat „Pochodzenia wosku”, „Sfinksa Atropos”, „Architektury pszczół” i innych tematów zostało włączonych do tego samego tomu. Wiele z jego eksperymentów i obserwacji zostało przeprowadzonych na podstawie sugestii Bonneta i to na jego polecenie Huber skonstruował swoje „jednoskrzydłowe” i „książkowe” ule obserwacyjne. Pierwszy z nich zawierał pojedynczy plaster, ale obawiając się, że pszczoły, które natura nauczyła budować kilka równoległych plastrów, mogą w nowych warunkach przejawiać zmiany w nawykach lub modyfikacje instynktu, Huber zlecił wykonanie także drugiego ula, w którym mógł skorygować obserwacje poczynione w pierwszym. Ten drugi ul był tak urządzony, że każda ramka mogła być otwarta, jak drzwi, na zawiasach.

Pierwsze obserwacje, jakie Huber odnotował, to te dotyczące zapłodnienia królowej. Wiele teorii na ten temat zostało wysuniętych przez Swammerdama, Debrawa, Hattorfa i innych, popartych eksperymentami, które dla większości umysłów wydawałyby się rozstrzygające; ale Huber nie był zadowolony, dopóki nie powtórzył raz po raz, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności i wszystkich warunków, eksperymentów wykonanych przez jego poprzedników. Eksperymenty te, wykonane przez niego i innych, opisuje ze zwykłą sobie jasnością, a z nich wywnioskował następujące osobliwe fakty, które zostały tysiąckrotnie potwierdzone:

Królowa pszczół, która jest jedyną doskonałą samicą w ulu, jest zapładniana w locie i to jedno zapłodnienie wystarcza do wytworzenia setek tysięcy jaj robotnic, które składa w ciągu swojego życia, trwającego od trzech do pięciu lat. Jeśli zapłodnienie królowej zostanie odłożone do dwudziestego pierwszego dnia jej życia, nie tylko nie składa ona nic poza jajami trutni, ale także jej instynkt jest osłabiony. Doskonałe, płodne królowe zawsze dokonują wyboru przy składaniu jaj; składają jaja trutni i robotnic w odpowiednich komórkach, ale królowe, których zapłodnienie jest opóźnione, są obojętne i składają jaja wszędzie. Przed Huberem sądzono, że pszczoły robotnice, podobnie jak robotnice-mrówki, przenoszą jaja w ten sposób pomylone i umieszczają je we właściwych komórkach, ale Huber ustalił, że przenoszą one takie jaja tylko po to, by je pożreć. W jakiś nieznany sposób pszczoły potrafią odróżnić jajo robotnicy od trutnia, a jeśli przez przeoczenie pozwolą, by jajo robotnicy rozwinęło się w larwę w komórce trutnia lub odwrotnie, pszczoły zakrywają komórkę wypukłą pokrywą właściwą dla jej mieszkańca, bez względu na wielkość komórki, na której pracują.

Réaumur i większość innych przyrodników uważała, że królowe składają w królewskich komórkach osobliwe jajo, które rozwija się w królową, ale Schirach, niemiecki duchowny, ogłosił pod koniec ubiegłego wieku odkrycie, które wzbudziło niemałe zainteresowanie. Nad tym odkryciem wisiały jeszcze pewne wątpliwości, które zostały całkowicie rozwiane przez obserwacje Hubera. Schirach stwierdził, że pszczoły mogą, dzięki swoistym zabiegom, wyhodować królową z roju robotnic.

Jeśli w roju pszczół nagle zabraknie królowej, robotnice natychmiast wybierają larwę zwykłej pszczoły, która nie ma więcej niż trzy dni; powiększają tę komórkę przez wycięcie ścianek działowych między nią a dwiema sąsiednimi komórkami, niszcząc ich mieszkańców, a następnie dostarczają pozostałemu robakowi pokarm, różniący się jakością i ilością od pokarmu robotnic. Żłóbek królewskiego spadkobiercy jest wydłużony, a na koniec zamknięty zostaje osobliwą powłoką. W ciągu szesnastu dni od wyklucia z jaja larwa ta staje się królową. Z powodu zwiększenia przestrzeni, dostępu do ciepła oraz innej jakości i ilości pokarmu podawanego robakowi, ten, który stałby się robotnicą, staje się królową. Przez tę zmianę traktowania, jej anatomia i fizjologia, jej instynkty i funkcje, czas potrzebny do jej rozwoju i długość jej życia, są całkowicie zmienione. Królowa pełni w ulu tylko jedną funkcję, a mianowicie zaopatruje swoje królestwo w poddanych, podczas gdy robotnice wykonują wszystkie liczne czynności, których wymaga ekonomia ula. Cała budowa królowej i robotnic jest dostosowana do ich funkcji; królowa posiada jajniki, które u robotnic leżą złożone w formie zarodkowej, podczas gdy robotnice posiadają wszystkie organy potrzebne do ich szczególnej pracy – silne żuchwy, potężne skrzydła, koszyczek na pyłek, szczypce, szczotkę, kieszonki na wosk i pojemnik na miód. Choć królowe często powstają z robotnic, Huber zaobserwował, że stara królowa składa jaja w komórkach królewskich, gdy w ulu ma powstać nowy rój i potrzebna jest więcej niż jedna królowa.

Ustalił również, że niektóre robotnice, które spożyły mleczko pszczele, mają częściowo rozwinięte narządy rozrodcze i składają jaja trutni. Fakt ten został ustalony w wyniku eksperymentu, który wymagał wielkiej odwagi i niemal niewiarygodnej cierpliwości. Burneus, z własnej woli, złapał, trzymał i dokładnie zbadał każdą pszczołę z dwóch rojów, w których podejrzewano płodne robotnice. Wymagało to jedenastu dni stałej pracy. „Przez cały ten czas”, mówi Huber, „ledwie pozwolił sobie na jakikolwiek relaks, z wyjątkiem tego, czego wymagała ulga jego oczu”. Każda pszczoła, po zbadaniu, była przenoszona do szklanego ula, który był obserwowany; w końcu pszczoła została złapana w akcie składania jaj i poddana sekcji: wykryto małe jajniki zawierające kilka jaj, ale pod wszystkimi innymi względami była to doskonała robotnica.

Huber odkrył również gorzką wrogość królowych wobec siebie. Zaobserwował, jak królowa, która wyłoniła się ze swojej komórki, przemierza plaster, aż znajduje komórkę królewską, którą w widocznej furii rozrywa, a następnie żądli bezbronną poczwarkę na śmierć. Powtarza to wielokrotnie, aż zniszczy każdą możliwą rywalkę. Jeśli jednak dwie królowe pojawią się jednocześnie, pszczoły oczyszczają przestrzeń i stoją z tyłu, obserwując konflikt, który musi zakończyć się fatalnie dla jednej lub drugiej. Obie królowe atakują się nawzajem, ale jeśli w trakcie walki znajdą się w takiej pozycji, że każda z nich zabiłaby drugą, wycofują się i rozpoczynają walkę od nowa. Gdy tylko któraś z nich uzyska taką przewagę pozycji, że może użądlić nie będąc użądloną, następuje śmiertelne pchnięcie.

Réaumur zasugerował, że to same królowe pozbywają się swoich rywalek, ale spotkał się z ostrym sprzeciwem niemieckich przyrodników, którzy twierdzili, że pszczoły-robotnice pozbywają się intruzów. To, co Réaumur uznał za przypuszczenie, Huber oparł na niepodważalnej podstawie faktów.

Jeśli obca królowa zostanie wprowadzona do roju, w którym znajduje się jedna z ich własnych królowych, robotnice zazwyczaj otaczają ją i spokojnie przetrzymują aż do śmierci z głodu, ale nie wyrządzają jej żadnej bezpośredniej krzywdy. Jedynym przypadkiem, w którym robotnice użądliły królową był jeden raz, podczas ogólnego zamieszania, i wtedy wydawało się to wypadkiem. Jeśli jednak obca królowa przez przypadek minie wartowników przy drzwiach, nie będąc wyzwana, lub zostanie wprowadzona przez eksperymentatora do ula w celu obserwacji i znajdzie się w bezpośredniej bliskości z jego własną królową, robotnice nalegają na walkę i powstrzymują ruchy obu, jeśli wydają się one skłonne do lotu.

Po utracie królowej przez rój, jeśli wprowadzi się obcą królową, jej przyjęcie będzie całkowicie zależało od czasu jaki upłynął od ich straty. Na początku nie chcą być pocieszane i odrzucają wszelkie próby zastąpienia ich straty. Po osiemnastu godzinach zaczynają rozważać sprawę, a po dwudziestu czterech przyjmują z królewskimi honorami każdą ofiarowaną im królową.

Coroczną masakrę trutni, choć jest to fakt powszechnie znany, Huber jako pierwszy zaobserwował w szczegółach. Była widziana przez szklany stół, na którym umieszczono ul pozbawiony dennicy. Ustalił również, że masakra nie ma miejsca, jeśli rój nie posiada płodnej królowej, a sezon rojowy już się skończył.

Za pomocą mikroskopu Huber udowodnił, że królowa pszczół jest naprawdę jajorodna – jej jaja są prawdziwymi jajami. Zobaczył, jak robak dojrzewa w przezroczystych ścianach jaja, rozrywa otoczkę i wychodzi na zewnątrz. Wyobrażenie, że robotnice wysiadują jaja, zostało obalone przez wielokrotne obserwacje faktu, że jaja wylęgają się równie dobrze, gdy są usunięte spod opieki pszczół, a robotnice często wchodzą do pustych komórek i pozostają tam spokojnie, najwyraźniej odpoczywając.

Obserwacje nad przędzeniem kokonu prowadził przez ścianki szklanych komórek, w których umieszczano jajo. Trutnie i pszczoły zwyczajne przędą kokony kompletne; larwa królewska, przeciwnie, przędzie kokon niedoskonały, obejmujący głowę i tułów, ale sięgający tylko do drugiego pierścienia odwłoka. Jest to najwyraźniej wynikiem nie jakiegoś szczególnego instynktu, lecz budowy komórki, gdyż kokon królewski jest kompletny, jeśli jest przędzony w zwykłej komórce. W zwykłych przypadkach, gdyby kokon królewski był kompletny, niemożliwe byłoby, aby królowa zniszczyła swoje rywalki w stanie poczwarki.

Powtarzając eksperymenty wykazał, że rozmiar komórki nie ma wpływu na rozwój pszczoły, z wyjątkiem opóźnienia jej wzrostu, jeśli jest zbyt mała: zwykła pszczoła jest tej samej wielkości, niezależnie od tego, czy jest hodowana w komórkach trutni czy robotnic. Przy badaniu tego punktu ustalono wiele interesujących faktów dotyczących instynktu królowych i robotnic. Płodna królowa odmówiła złożenia jaj robotnic w komórkach z trutniami, choć była nimi wyraźnie uciskana. Kiedy jednak wprowadzono komórki robotnic, sztucznie zaopatrzone w czerw dronów, pszczoły opróżniły je, a królowa złożyła w nich po pięć lub sześć jaj. Z typową dla siebie sprawiedliwością Huber zauważa tę niekonsekwencję w instynkcie królowych. Odmawiają one składania jaj dronów w komórkach robotnic, a jednak jest królowa, która składa pięć lub sześć jaj w jednej komórce; jajo dronów w komórce robotnicy dałoby małego, choć doskonałego trutnia; pięć lub sześć jaj robotnic w tej samej komórce, gdyby wszystkie tam pozostały, nie dałoby nic.

Na podstawie wielu eksperymentów przeprowadzonych w tym kierunku Huber doszedł do wniosku, że choć królowa wie, jakiego rodzaju jajo ma złożyć i dlatego umieszcza je zawsze w odpowiedniej komórce, to jednak nie decyduje o płci jaja, jak uważa wielu najwybitniejszych współczesnych pszczelarzy. Odkrył on również, że nie można zmusić pszczół do wychowywania robotnic we wspólnej komórce, jeśli została ona zaopatrzona w mleczko pszczele. Jeśli kolonia jest pozbawiona królowej, powiększają one komórkę w komórkę królewską, a jeśli posiadają już suwerena, niszczą robaka i pożerają mleczko pszczele.

Kiedy rozpoczyna się pierwsze wielkie składanie jaj trutni, pszczoły budują wiele komórek królewskich, czasem nawet dwadzieścia siedem. W nich królowa składa jaja w kolejnych dniach, tak aby w momencie wyprowadzenia nowego roju inna królowa była gotowa zająć jej miejsce, a także aby, jeśli rój będzie na tyle silny, że wyrzuci kilka kolonii, każda z nich miała swojego przywódcę. W tym okresie zwykłe instynkty robotnic wydają się być odwrócone; powstrzymują one królową od zniszczenia królewskich poczwarek zawartych w komórkach, jeśli próbuje to zrobić.

Zwykła pszczoła, gdy osiągnie dojrzałość, wydostaje się bez pomocy z komórki, ale przez pewien czas jest zbyt słaba, by latać. Królowa jest jednak strzeżona przez pszczoły; jest uważnie obserwowana i stale karmiona przez mały otwór w pokryciu komórki, aż osiągnie wystarczającą siłę do lotu. Obecność rozwiniętej i uwięzionej królowej jest zazwyczaj sygnalizowana przez specyficzny dźwięk, który wydaje. Dźwięk ten można wyodrębnić ponad ruchliwy szum ula; wydaje się on być wyrazem jej zniecierpliwienia z powodu uwięzienia i jest zwyczajnym prekursorem rojenia się.

Inną nutę, charakterystyczną dla królowej, wspomina Huber. Nazywa go vox regalis i stwierdza, że jego wypowiedź niezmiennie wprawia pszczoły w stan bezruchu. Nie zostało to zaobserwowane przez współczesnych pszczelarzy, a jednak najlepsi z nich nie zaprzeczają temu faktowi, ze względu na jego zwykłą dokładność i ostrożność.

Huber opisuje proces rojenia w najdrobniejszych szczegółach. Pod koniec sezonu składania trutni, gdy wiele trutni i niektóre królowe osiągnęły już prawie dojrzałość, Huber zaobserwował, jak stara królowa szybko przechodziła przez plastry. Wszędzie tam wywoływała poruszenie, które nie ustąpiło po jej odejściu, ale udzieliło się wszystkim pszczołom w pobliżu. W końcu cały rój znalazł się w stanie gwałtownego podniecenia i duża liczba pszczół wyszła z ula z królową na czele. Podczas pobudzenia, które poprzedza rójkę, termometr podnosi się z 90° i 97° do 104°. „Ten upał jest nie do zniesienia dla pszczół” – mówi Huber; „wystawione na jego działanie, pędzą z impetem do wylotów ula i odlatują”. Rójka jest spowodowana przez nadmierne ciepło, całkiem tak samo jak przez zbyt duże zapasy ula. Początkowa przyczyna pobudzenia królowej nie jest znana, ale zawsze przenosi się na cały rój.

Królowe wyhodowane z larw robotnic były nazywane niemymi, ponieważ nie zaobserwowano u nich piszczenia; Huber odkrył jednak, że dzieje się tak tylko dlatego, że nie są one przetrzymywane w niewoli. Trzymał on jedną z nich w zamknięciu i stwierdził, że jej skrzeczenie było równie gwałtowne jak jej sióstr, hodowanych od początku w królewskich kwaterach.

Instynkt pszczół robotnic, który zwykle jest tak niezawodny, czasami zawodzi je w najbardziej niewytłumaczalny sposób. Chociaż wykrywają one jaja trutni w komórkach robotnic, a jaja robotnic w komórkach trutni, zdają się nie wiedzieć o błędzie popełnianym przez królową, która składa jajo trutnia w komórce królewskiej i dozuje biedaka na śmierć, próbując zrobić z niego królową. Huber, badając robotnice, odkrył, że są one dwojakiego rodzaju: robotnice woskowe i pszczoły karmicielki. Te pierwsze są większe i silniejsze oraz posiadają doskonalsze narządy do wydzielania wosku niż te drugie, choć nie można wykryć żadnej innej różnicy, co wydaje się być jedynie wynikiem hodowania ich w mniejszych komórkach.

Swammerdam twierdzi, że ślepa lub okaleczona królowa przestaje składać jaja, a robotnice w jej ulu nie kontynuują już pracy ani nie robią żadnych zbiorów, jakby zdając sobie sprawę, że nie ma sensu tego robić. Jedna królowa pozbawiona czterech skrzydeł, a inna jednego czułka, nadal składała i przyjmowała hołd swoich poddanych, tak jak wcześniej, ale amputacja obu czułków dała zupełnie inne rezultaty. Królowe, trutnie i robotnice, pozbawione obu czułków, tracą swoje instynkty i wydają się ulegać pewnego rodzaju delirium. Wędrują bez celu, nie są w stanie skierować sond do odbioru pokarmu, znaleźć drzwi ula i wkrótce giną. Płodna królowa, oprócz tych objawów, które są wspólne dla wszystkich po amputacji, upuszcza swoje jaja na plastrze i nie wykazuje żadnego rozpoznania ani wrogości wobec innej okaleczonej królowej.

Pierwsza część pracy Hubera kończy się tutaj kilkoma cennymi sugestiami w praktycznym pszczelarstwie. Obserwacje w drugiej części zostały poczynione przy pomocy najpierw jego żony, a następnie jego syna, Pierre’a Hubera, tak dobrze znanego dzięki swoim badaniom nad mrówkami.

W roku 1809 przed jednym z uli Hubera pojawiła się pszczoła, która zdawała się różnić od swoich prawowitych mieszkańców jedynie ciemniejszym i mniej puchatym umaszczeniem. Codziennie dochodziło do gwałtownych walk między rodzimymi i obcymi pszczołami. Arystoteles wspomina o „czarnej pszczole, która nazywana jest złodziejką”, ale Huber zdaje się nigdy nie słyszał tej sugestii i przypuszczał, że różnią się one od jego własnych pszczół w pewnych fizycznych szczegółach. Dlatego też przedłożył je Marie Jurine do sekcji, a ona odkryła nie tylko u nich, ale u wszystkich robotnic jajniki – fakt, który całkowicie obalił teorię o naturze, która utrzymywała się przez tak wiele stuleci. Robotnica nie jest bezpłciowa, lecz jest niedoskonale rozwiniętą samicą. Odkrycie to rzuca pewne światło na cudowną zmianę dokonaną przez warunki fizyczne w rozwoju robotnicy-larwy. Przy zwykłej komórce i pożywieniu, robak rozwija się w owada posiadającego instynkty samicy, w zaopatrzeniu, które czyni dla młodych i dla przyszłych potrzeb roju; podczas gdy przy większej komórce i innym pożywieniu, ta sama larwa rozwinęłaby się w fizycznie doskonałą samicę, która jednocześnie pozbawiona jest wszelkich instynktów macierzyńskich – rozbieżność, która jest niewątpliwie jedną z najwspanialszych w Naturze, ale tylko rozbieżność, a nie sprzeczność!

Zmysły pszczół były następnym przedmiotem badań i podamy w skrócie wyniki, do jakich doszedł Huber. Soczewki oczu pszczół nie są regulowane; i chociaż mogą one widzieć dokładnie na duże odległości, wydają się ślepe na przedmioty znajdujące się blisko. Pszczoły podchodzą do drzwi ula z precyzją, która jest na ogół nieomylna, ale jeśli z jakiegoś powodu nie trafią w otwór, są zmuszone wznieść się w powietrze, aby dokonać kolejnej obserwacji.

Jeśli pszczoły słyszą – co jest wątpliwą kwestią, gdyż staromodne „tangingi” świadczą o czymś przeciwnym – to z pewnością słyszą tylko to, co wpływa na ich dobro. Ich zmysł smaku jest również daleki od doskonałości, często wolą cuchnącą wodę z rowu od czystych strumieni, a nawet rosy, a źle pachnące rośliny są równie atrakcyjne jak słodkie. Lubią też wydzielinę mszyc, mlecznego bydła mrówek.

Ich zmysł węchu jest bardzo wyostrzony; obecność miodu wykrywają nawet w najbardziej starannie ukrytych miejscach. Pszczoły miodne często atakują trzmiele, gdy te wracają z pól obładowane miodem i zmuszają je do wyrzucenia wszystkiego, co udało im się zebrać. Jego obecność w worku z miodem musiała zostać wykryta przez zmysł węchu. Siedziba tego zmysłu znajduje się w ustach; Huber ustalił to, prezentując kolejno wszystkim częściom ciała, na ołówkach z wielbłądziego włosia, zapachy szczególnie dla nich odrażające. Gdy trzymano je w pobliżu pyszczka, pszczoła cofała się, jakby zirytowana. Przy pewnej okazji zmieszał miód z kamforą, której szczególnie nie lubią; jakimś sposobem udało im się oddzielić i usunąć cały miód, pozostawiając kamforę nietkniętą.

Zmysł, który wydaje się być najdoskonalszy u tych małych stworzeń, to zmysł dotyku, a ten wydaje się rezydować w całości w czułkach. Pozdrowienia, pieszczoty i przekazywanie intencji, są zawsze realizowane przez jedną pszczołę wobec drugiej, poprzez skrzyżowanie ich czułków. Należy pamiętać, że w zwykłych okolicznościach do ula nie dociera światło. „Pszczoła”, mówi Huber, „buduje swój plaster w ciemności; wylewa swój miód do magazynów, karmi swoje młode, ocenia ich wiek i potrzeby, rozpoznaje swoją królową, a wszystko to za pomocą swoich czułków, które są znacznie mniej przystosowane do poznawania przedmiotów niż nasze ręce. Czy zatem nie powinniśmy przyznać temu zmysłowi modyfikacji i doskonałości nieznanych dotykowi człowieka?”.

Aby określić sposoby przekazywania myśli, jakie istnieją wśród pszczół, Huber podzielił ul na dwie części kratą z cienkiego drutu; pszczoły po obu stronach kraty kontynuowały spokojnie swoją pracę, zbierając miód, przechowując pyłek i nie budując komórek królewskich. Pozbawiona królowej połowa roju wpadła w zwykły niepokój i poruszenie, i wkrótce zaczęła budować komórki królewskie. Poprzez inne eksperymenty ustalił on, że owady te rozpoznają swoją królową i komunikują fakt jej obecności poprzez skrzyżowanie ich czułków z czułkami innych pszczół. Efekt wywołany przez amputację czułka został już opisany i pokazuje, jak ważny jest dla nich ten organ.

Huber przeprowadził wiele doświadczeń z oddychaniem pszczół, udowadniając, że pochłaniają one tlen i wydzielają kwas węglowy. Pewna liczba żywych pszczół natychmiast wygasła w mefrytycznym powietrzu, ale inne, wystawione na jego działanie w stanie letargu, pozostały nienaruszone, co pokazuje, że to oddychanie, a nie kontakt, spowodowało ich śmierć. Dwa stygmaty, narządy oddechowe owadów, zostały odkryte przez Hubera oprócz dwóch już znanych. Jaja i larwy, wykazał, również pochłaniają tlen i wydzielają kwas węglowy. Powietrze w ulach było wielokrotnie badane przez Hubera i okazało się, że jest prawie tak czyste jak powietrze zewnętrzne. Fakt ten skierował jego obserwacje bardziej na gospodarkę ula i odkrył, że pszczoły utrzymują systematyczną wentylację. Plastry układają się w linie promieniujące od drzwi, a utrzymując swoje skrzydła w rytmicznym ruchu, wytwarzają prądy powietrza. Jeśli ul jest zamknięty, pszczoły na początku wachlują gwałtownie, ale w ciągu czterdziestu pięciu minut cały rój leży pozornie martwy od uduszenia.

Należy przejść do ciekawostek o ich środkach zaradczych przeciwko wrogowi, jakim jest sfinks atropos, oraz do odkrycia przez Hubera pochodzenia propolisu, aż do ostatniego punktu, który dzięki swoim obserwacjom stał się jaśniejszy, czyli pochodzenia wosku i jego zastosowania w architekturze pszczół. Réaumur odkrył, że pyłek kwiatowy po zanurzeniu w wodzie pęcznieje i w końcu pęka, a z ziaren wydobywa się oleisty płyn, który uznał za substancję przekształcaną w ciele pszczoły w wosk. Ten fakt był tak długo akceptowany, że Huber nie wątpił w jego poprawność, dopóki obserwacja Burneusa nie skłoniła go do przeprowadzenia serii eksperymentów na ten temat. Zamknął jeden rój pszczół, dając im tylko miód, a drugi, nie dając im nic poza pyłkiem. W pierwszym ulu siedem razy znaleziono i usunięto nowy plaster, podczas gdy w drugim nie powstał żaden. Wosk jest wydzielany, podobnie jak tłuszcz u innych zwierząt, z substancji sacharynowej i gromadzi się w postaci warstw delikatnych białych wypustek w kieszonkach woskowych pszczół. W dolnej części ciała robotnicy, pomiędzy pierścieniami brzusznymi, znajduje się sześć zagłębień, wyścielonych siateczkowatą błoną.

Przyczyna zbierania pyłku była więc interesująca. Był on wytwarzany nie dla pożywienia, gdyż pszczoły doskonale żyły bez niego. Po dokładnym zbadaniu Huber odkrył, że robotnice połykają pyłek, a po pewnym czasie zwracają go jako pokarm dla larw. U oznakowanych pszczół zaobserwowano, że połykają one pyłek, wspinają się do żłobków i zanurzają swoje ciała głową do przodu w komórkach zawierających robaki. Po ich wycofaniu komórki zostały zbadane i okazało się, że zawierają zapas galaretki, która stanowi pokarm larw.

Huber podsumowuje wnioski ze wszystkich swoich eksperymentów nad woskiem:

„1. że wosk pochodzi z miodu.

2. że miód jest również pokarmem pierwszej potrzeby dla pszczół.

3. że kwiaty nie zawsze zawierają miód, jak to sobie wyobrażano; że wydzielina ta podlega zmianom atmosfery i że dni, w których jest obfita, są w naszym klimacie bardzo rzadkie.

4. że to właśnie sacharyna zawarta w miodzie umożliwia pszczołom produkcję wosku.

5. że surowy cukier daje więcej wosku niż miód lub cukier rafinowany.

6. Że pyłek nie zawiera zasad wosku.

7. Że pył ten nie jest pokarmem dorosłych pszczół i że nie zbierają go one dla siebie.

8. Pyłek kwiatowy stanowi jedyny pokarm, który jest właściwy dla młodych, ale substancja ta musi przejść osobliwe opracowanie w żołądkach pszczół, aby przekształcić się w pokarm, który jest zawsze dostosowany do ich płci, wieku i potrzeb; ponieważ najlepsze mikroskopy nie pokazują cząstek pyłku lub ich pokrycia w płynie przygotowanym przez pszczoły pracujące.”

Pszczoły, gdy potrzebny jest wosk, objadają się miodem i wiszą zawieszone w festonach lub zasłonach przez około dwadzieścia cztery godziny. Podczas tego odpoczynku, który jak przypuszcza Réaumur miał służyć odpoczynkowi i regeneracji, miód jest trawiony, a wosk pojawia się częściowo pod zachodzącymi na siebie pierścieniami odwłoka. Żaden inny organ służący do wydzielania wosku nie został znaleziony w wyniku wykwintnych sekcji przeprowadzonych przez Marie Jurine, ani żadnej z jej następczyń, poza komórkową wyściółką kieszeni.

Te łuski robotnica odczepia za pomocą szczypiec na nogach, chwytając łuskę w pyszczek. „Zauważyliśmy”, mówi Huber, „że pazurami obracała wosk we wszystkich potrzebnych kierunkach; że krawędź łuski była natychmiast łamana, a fragmenty, zgromadzone w zagłębieniu żuchwy, wydostawały się na zewnątrz jak bardzo wąska wstążka, impregnowana przez język pienistym płynem. Język przybierał najrozmaitsze kształty i wykonywał najbardziej skomplikowane czynności; czasami był spłaszczony jak kielnia, a innym razem spiczasty jak ołówek; a po nasączeniu całej substancji wstęgi, wpychał ją do przodu do żuchwy, gdzie była wyciągana po raz drugi, ale w przeciwnym kierunku.”

Tak przygotowane cząstki wosku, które dzięki pracy w jamie ustnej stały się przyczepne, plastyczne i nieprzezroczyste, nakładano na sklepienie ula. Ściana wosku została zapoczątkowana w odwróconej pozycji, w zależności od górnej części ula, przez tę pszczołę, która jest nazywana pszczołą założycielką. Kiedy jej zapas wosku został wyczerpany, następna pszczoła podąża za nią i postępuje w ten sam sposób, kierując się pracą poprzedniczki. Gdy ściana miała prawie cal długości i około dwie trzecie wysokości, jak głębokość zwykłej komórki, pszczoły zaczęły drążyć komórkę z jednej strony, a dwie z drugiej; komórki te były tak ułożone, że ściana działowa pomiędzy dwoma komórkami znajdowała się dokładnie naprzeciwko środka jednej z nich.

Pszczoły, jak mówi Huber, nie wykonują prawdziwie kooperatywnej pracy; jedyną rzeczą, która wygląda na kooperatywę, jest jednomyślność, z jaką cały rój czeka, aż jedna pszczoła położy fundament. Każda pszczoła podąża za sugestią tej, która ją poprzedziła. W miarę postępu pracy coraz większa liczba pszczół może się przyłączyć, i tylko komórki fundamentowe są wykopywane; pozostałe są budowane w stałej formie.

Okazuje się, że tak bardzo chwalona dokładność pszczół była przeceniana; ale różnice, które znajdujemy w ulu są o wiele bardziej niezwykłe niż jednorodność. Są one zawsze wynikiem czegoś cudownie podobnego do inteligencji człowieka, w jej mocy dostosowywania się do okoliczności.

Tylko raz w życiu Huber został odsunięty od swojej szczególnej pracy. Podczas badań nad wentylacją ula miał okazję wprowadzić kilka nasion i obserwować ich kiełkowanie. Za sugestią Senebiera, z którym współpracował w tych szczególnych eksperymentach, zwrócił uwagę na zjawisko kiełkowania i we współpracy z nim przygotował pracę zatytułowaną „Mémoire sur l’Influence de l’Air dans le Germination des Grains”, Genewa, 1801, ale wkrótce powrócił do pracy swojego życia.

Nie ma bardziej uderzającego komentarza na temat zakresu pracy Hubera niż ten, który można uzyskać analizując prace jego następców. Niemiecki pszczelarz Dzierzon rozwikłał tajemnicę matek składających jaja trutni – tajemnicę w pełni rozpoznaną i jasno określoną przez Hubera. Wiele faktów zostało dodanych do tych odkrytych przez Hubera, dokonano też kilku poprawek w jego wypowiedziach, ale niewielu przyrodnikom udało się pozostawić po sobie dzieło tak pełne i dokładne jak jego. Wszystko, co zostało zrobione w tym dziale od jego czasów – w sumie nie dorównuje pracy wykonanej przez niego – jest jedynie budową na jego fundamencie.

Odkrycia, których dokonał, są zapisane w całości i poparte eksperymentami, opisanymi z taką jasnością, że czytanie ich jest prawie jak bycie świadkiem faktów. Jego jasny, nieomylny intelekt, przenikający przez wszystkie poboczne kwestie, uchwycił sedno każdej trudności; a te, których ostatecznie nie rozwiązał, podał z taką dokładnością, by ukierunkować obserwacje swoich następców.

Źródło

Popular Science Monthly, Volume 6, February 1875. Tekst oryginalny w Wiki źródłach

Linki zewnętrzne

New observations on the natural history of bees by François Huber – Project Gutenberg

François Huber – Wikipedia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *